Polska ma najmniej lekarzy przypadających na pacjenta w całej Europie. Sytuacja, zamiast się poprawiać, staje się jeszcze trudniejsza.
Za mało jest lekarzy w naszym kraju!
W Nowym Targu nie ma kto znieczulać pacjentów, przez co odwołuje się planowe zabiegi w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym, a w Ciechanowie brakuje pulmonologów, pediatrów, neonatologów, ortopedów. Takie sytuacje mają miejsce w całej Polsce, przez co cierpią pacjenci. Zabiegi są odwoływane, a kolejki do specjalistów są coraz dłuższe!
Kilka dni temu zawieszono działalność oddziału ginekologiczno-położniczego z pododdziałem noworodkowym w Powiatowym Centrum Zdrowia w Kluczborku. Brakuje tam anestezjologów, pediatrów i neonatologów! Lekarzy tych samych specjalizacji nie ma też w Prudniku, Boguchwale czy Cieszynie, gdzie do maja zamknięto oddział chirurgii dziecięcej.
Nikt nie mówi o tym, przed jak wielkim problem zaraz stanie Polska.
Nikt nie mówi głośno o tym, że w naszym kraju już teraz brakuje lekarzy, bo większość młodych specjalistów wyjechała do pracy za granicę. Nikt nie mówi o tym, że co czwarty pracujący lekarz osiągnął już wiek emerytalny i albo już teraz, albo za kilka lat przestanie pracować. Taką decyzję już teraz mogłoby podjąć 11 tysięcy lekarzy i ponad 23 tysiące lekarek! W najbliższych kilkunastu latach wiek emerytalny osiągnie kolejne 15 tysięcy specjalistów.
Kiedy lekarze zdecydują się odejść na emeryturę, to nie będzie miał kto ich zastąpić. Zarówno wśród lekarzy, jak i lekarek Ci najmłodsi stanowią zaledwie 18 procent ogółu. Znaczna większość młodych lekarzy również pracuje w swoim zawodzie, ale nie w Polsce!
Jak podaje Centralny Rejestr Lekarzy, w Polsce jest ponad 130 tysięcy lekarzy, z czego aż 35 tysięcy specjalistów powyżej 60 roku życia!
Co więcej, liczba pacjentów nie będzie się zmniejszać, a wręcz przeciwnie. Proces starzenia się społeczeństwa jest jednoznaczny z większym zapotrzebowaniem na lekarzy specjalistów i możemy spodziewać się coraz większej ilości pacjentów.
OECD podaje, że w naszym kraju na tysiąc pacjentów przypada zaledwie 2,3 lekarza! To jest najgorszy wynik w całej Europie.
Warto wiedzieć, jak wygląda sytuacja w innych krajach:
- w Grecji na 1000 pacjentów przypada – 6,3 lekarza,
- w Austrii na 1000 pacjentów przypada – 5,1 lekarza,
- w Portugalii na 1000 pacjentów przypada – 4,6 lekarza,
- na Słowacji na 1000 pacjentów przypada – 3,5 lekarza,
- w Czechach na 1000 pacjentów przypada – 3,7 lekarza.
My jesteśmy na szarym końcu. I cały czas w naszym kraju rekrutują zagraniczne firmy oferując wielokrotność polskich zarobków.
Młodzi lekarze uciekają z Polski
W 2017 roku izby lekarskie wydały ponad 750 zaświadczeń o postawie etycznej lekarza, co jest niezbędne do uznania jego kwalifikacji na ternie UE. O zaświadczenia ubiegali się interniście, pediatrzy, ginekolodzy, chirurdzy i ortopedzi. Wyjeżdżają, bo za granicą łatwiej jest uzyskać specjalizację, bo ich praca jest bardziej szanowana na obczyźnie niż we własnym kraju, bo są doceniani, spotykają się z lepszą organizacją i porządkiem pracy, bo nie ma takiej biurokracji jak w Polsce i oczywiście, bo zarobki są lepsze.
Wielka Brytania skutecznie zachęca lekarzy z innych krajów do pracy u siebie, my natomiast utrudniamy możliwość pracy specjalistom np. z Ukrainy. Chętnych lekarzy nie brakuje, jednak droga, jaką muszą przejść, aby móc leczyć w Polsce jest dla nich dosłownie nieopłacalna. Mało tego, ciągle mamy za mało miejsc specjalizacyjnych dla chcących się kształcić medyków.
Prawo do wykonywania zawodu w naszym kraju mają lekarze, którzy uzyskali dyplom na terenie Unii Europejskiej. Lekarze z Ukrainy najpierw muszą przejść proces nostryfikacji dyplomu, muszą zdać egzamin z języka polskiego i państwowy egzamin testowy (Lekarski Egzamin Końcowy – LEK), a następnie muszą odbyć 13-miesięczny, najczęściej bezpłatny staż.
To wszystko poza nakładem czasowym wymaga od lekarzy również wkładu finansowego. Cały proces legalizacji pracy lekarza z Ukrainy w Polsce trwa od 6 do 24 miesięcy, a jego koszt może sięgnąć nawet 10 tysięcy złotych (wizy, tłumaczenia dokumentów, wyżywienie, koszty mieszkania itp.)
W ubiegłym roku polskie władze poruszyły temat nostryfikacji dyplomów lekarzy ze wschodu, twierdząc, że chcą się otworzyć na lekarzy z tak zwanych krajów trzecich. Mówili o planach zniesienia nostryfikacji dyplomów i wprowadzenia ogólnego systemu uznawania kwalifikacji ukraińskich lekarzy. Do dziś sprawa nie została „załatwiona”.
Pomimo tego, że na lekarzy czeka bardzo dużo etatów, a szpitale otwierają się na specjalistów ze wschodu, to trudna procedura nostryfikacji dyplomu i olbrzymie koszty finansowe skutecznie zniechęcają również tych specjalistów do pozostania w Polsce.
Nie będzie lepiej!
Brak lekarzy to problem widoczny od lat. Już od dawna kolejki do lekarzy specjalistów są coraz dłuższe, a także na zabiegi trzeba swoje odczekać. Zdarzają się też sytuacje, że odwołuje się wizyty, na które pacjenci czekali miesiącami. Jak podaje OECD, to w naszym kraju najdłużej się czeka np. na wymianę stawu biodrowego.
Na wielu portalach można przeczytać o absurdalnej sytuacji, jaka miała miejsce w szczecińskiej Poradni Chorób Zakaźnych Szpitala przy ul. Arkońskiej. Pacjent dostał skierowanie do poradni, a wizytę wyznaczono mu za dwa lata! Pada pytanie: Ile osób do tego czasu zdąży zarazić?!
Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to w bardzo niedalekiej przyszłości nie będzie kim leczyć zarówno dorosłych pacjentów, jak i dzieci!