Jak informuje portal money.pl, Minister Zdrowia w wiosennym naborze przyznał lekarzom zaledwie 1916 rezydentur. Najwięcej miejsc otrzymali specjaliści chorób wewnętrznych (229 miejsc), psychiatrii (119 miejsc), medycyny rodzinnej (103 miejsca), anestezjologii i intensywnej terapii (99 miejsc). Zdecydowanie mniej wakatów przyznano kardiologom, alergologom, endokrynologom czy neurochirurgom. Lekarze tych specjalizacji nie otrzymali nawet dziesięciu rezydentur!
Warto zwrócić uwagę również na fakt, że w niektórych specjalizacjach, np. neuropatii nie było w ogóle miejsc, a to oznacza dla pacjentów niekończące się kolejki!
Tak niewielka liczba rezydentur wzbudziła ogromną krytykę zarówno w środowisku lekarskim, jak i wśród pacjentów. Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego to minister zdrowia decyduje w tak ważnej sprawie. Nie da się ukryć, że ma on swoich doradców, którzy wszystko dokładnie „kalkulują”, ale w sytuacji, kiedy mówimy o ludzkim zdrowiu i niejednokrotnie życiu, warto zasięgnąć opinii osób, które najlepiej się na tym znają, czyli lekarzy. Ani minister zdrowia, ani jego współpracownicy nie są w stanie w pełni poznać potrzeb lokalnych szpitali i pacjentów potrzebujących opieki lekarskiej. Lekarze już widzą problem i głośno mówią o tym, że w naszym kraju brakuje wielu specjalistów!
Dariusz Ratajczak z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) w wypowiedzi dla money.pl przyznał, że problemów jest wiele, a to, że brakuje rezydentur, wynika prawdopodobnie z ograniczeń budżetowych. Uważa on również, że nawet przy ograniczonym budżecie można sensowniej rozdzielać rezydentury pomiędzy regionami i szpitalami.
Może warto posłuchać opinii Pana Ratajczaka i zastanowić się na rozdzieleniem miejsc dla rezydentów na okręgowe izby lekarskie. Nigdzie indziej lekarze nie wiedzą lepiej, jakich specjalistów brakuje w danym regionie, jacy wyjeżdżają z kraju i jacy zaraz przejdą na emeryturę. Warto zwrócić uwagę na to, że w miastach, w których znajdują się uczelnie medyczne, problem nie jest tak ogromy, natomiast najtrudniej jest w szpitalach powiatowych.
Na money.pl widzimy również spostrzeżenie Dariusza Ratajczaka, mówiące o tym, że w niektórych państwach, lekarze nie robią specjalizacji w jednym miejscu, a ich nauka może się odbywać w kilku szpitalach. Takie rozwiązanie może być dobrą propozycją na problemy, z jakimi zmaga się Polska służba zdrowia.